Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2017, Czerwiec1 - 0
- 2017, Maj2 - 0
- 2015, Kwiecień8 - 0
- 2014, Maj3 - 2
- 2014, Kwiecień9 - 2
- 2014, Marzec16 - 4
- 2014, Luty18 - 0
- 2014, Styczeń16 - 0
- 2013, Czerwiec3 - 1
- 2013, Maj6 - 3
- 2013, Kwiecień13 - 5
- 2013, Marzec15 - 6
- 2013, Luty16 - 11
- 2013, Styczeń3 - 2
- 2012, Wrzesień2 - 0
- 2012, Sierpień6 - 0
- 2012, Lipiec1 - 0
- 2012, Czerwiec13 - 3
- 2012, Maj1 - 1
- 2012, Kwiecień5 - 2
- 2012, Marzec24 - 4
- 2012, Luty3 - 0
- 2012, Styczeń7 - 4
- 2011, Grudzień11 - 2
- 2011, Listopad5 - 0
- 2011, Październik3 - 1
- 2011, Wrzesień7 - 3
- 2011, Sierpień11 - 18
- 2011, Lipiec8 - 9
- 2011, Czerwiec13 - 35
- 2011, Maj13 - 8
- 2011, Kwiecień17 - 15
- 2011, Marzec18 - 23
- 2011, Luty22 - 42
- 2011, Styczeń16 - 23
- 2010, Grudzień12 - 25
- 2010, Listopad3 - 5
- 2010, Wrzesień12 - 18
- 2010, Sierpień18 - 27
- 2010, Czerwiec11 - 8
- 2010, Maj18 - 18
- 2010, Kwiecień6 - 4
- 2010, Marzec15 - 16
- 2010, Luty7 - 0
- 2010, Styczeń19 - 14
Dane wyjazdu:
0.00 km
52.00 km teren
04:22 h
0.00 km/h:
Maks. pr.:57.00 km/h
TRIMP:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Giant NRS
Istebna zakończenie sezonu...
Niedziela, 26 września 2010 · dodano: 26.09.2010 | Komentarze 4
Na starcie znajome twarze jak zawsze, pogoda dobra chodź chłodno... jednak sytuacja szybko się zmienia po starcie, pierwsze podjazdy i już człowiekowi gorąco. To był mój kolejny start bez pulsometru i muszę przyznać że nie potrafię szacować "na czuja" swego stanu więc jechałem jak noga podaje z lekkim i większym odczuciem zmęczenia, wydawało mi się że wszystko gra zatrzymałem się na pierwszym bufecie napełniłem bidon i dalej samopoczucie jak to na maratonie zmęczenie jednak noga kręciła się dalej widok Śledzika i DMK77 jakoś mnie napędzał aż do 35km gdzie odczułem iż to nie moje tempo i zaczęła się tendencja spadkowa, a raczej ostre odcięcie. Lecz się nie przejąłem zrzuciłem sobie przełożenia i wdrapywałem się dalej z myślę lepiej jechać niż się zatrzymywać czy prowadzić odczułem lekką poprawę podjazdy już nie męczyły więc lekkie przyśpieszenie tempa, niestety na krótko skończyło się picie brak żeli no trudno to już ponad połowa dystansu, wiec powtarzam procedurę regeneracji :P lżejsze przełożenie i kulamy się do przodu i tu pojawia się problem bunt organizmu a bufetu nie widać po pięknym asfaltowym dla mnie nigdy nie kończącym się podjeździe docieram zamroczony do bufetu jem rodzynki arbuza i banany napajam się dobrze wciskam kilka ciastek nie śpiesząc się specjalnie oddychając po czym ruszam dalej, jednak nie zdawałem sobie sprawy że to już po dzwonku nie ujeżdżam za daleko i przygniata mnie uczucie zmęczenia brak możliwości jazdy pod górę zjazdy już też męczą... wiec zatrzymuje się 2km przed metą dystansu mega i siadam w trawie na polance patrząc jak jadą zawodnicy z giga i mega miałem to szczęście gdy siedziałem przejeżdżała czołówka dystansu Giga Brzuska, Kaiser, Czarnota haha ja zaczynałem pętle a oni już kończyli, zabawne jak można jechać i sobie gawędzić, a do tego pozjeżdżać na pierwszych miejscach. Odniosłem wrażenie że dla nich to była taka niedzielna przejażdżka po górach... no nic poddałem się i zjechałem nie próbując rozpoczynać pętli giga, człowiek musi umieć przyjąć porażkę śmiejcie się, a co tam :) ja wiem kiedy ze sceny zejść aby makaron i do auta na rowerze swą dupę dowieść... Kategoria Maraton
Komentarze
RafalCSC | 09:21 piątek, 29 października 2010 | linkuj
Co u Ciebie? Nie pracuj tyle bo się rozchorujesz :)!!!
karmi | 11:32 piątek, 15 października 2010 | linkuj
Mateusz, masz większe możliwości, niż Ci się zdaje. Brakuje Ci tylko utwardzenia psychy. Podczas wyścigu metoda "alleluja i do przodu" daje zajebiste wyniki. Jak masz doła nie kalkulu czy opłaca się dojechac do mety, zawsze się opłaca. W ten sposób uczysz samego siebie, że nic nie może Cie złamać.
Komentuj